Bohaterowie

niedziela, 4 stycznia 2015

Sześć.

Grudzień
Ubrana w małą czarną, chodziła między kuchnią, a salonem, nosząc tradycyjne wigilijne dania. Ten dzień miała spędzić z ojcem i jego nową partnerką, Martyną. Nie znosiła jej. Zresztą z wzajemnością.
W pewnym momencie jedna z salaterek z sałatką wyślizgnęła jej się z rąk.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - naskoczył na nią.
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie! - spojrzała na ojca z nienawiścią.
- Zmień ton jak mówisz do ojca!
- Wiesz do jakiego doszłam wniosku? - sprytnie zmieniła temat - nie dość, że mama popełniła samobójstwo przez twoją chorobliwą zazdrość, to już od dawna nie masz córki. Nic o mnie nie wiesz do cholery! I ty masz czelność mówić, że jestem twoją córką? Dobre sobie! - w tym momencie wymierzył jej siarczysty policzek.
Nie wytrzymał tego, że po raz pierwszy ktoś powiedział mu prawdę prosto w oczy,
- Jesteś zwykłą szowinistyczną świnią - powiedziała, trzymając dłoń przy pulsującym policzku.
- Zamknij się mała kurwo! - dla podkreślenia swojej zniewagi, jego ręka wylądowała na drugim policzku dziewczyny. Tym razem jednak był to na tyle niefortunny cios, że Nela odbiła się od rogu szafki. Po chwili z jej łuku brwiowego zaczęła sączyć się krew.
- Pieprz się - rzuciła zaciskając zęby.
Pospiesznym krokiem ruszyła do korytarza. Z szafy wyjęła szpilki i płaszcz po czym wybiegła z mieszkania. Kiedy była przed klatką, założyła buty i płaszcz. Ruszyła przed siebie. Właściwie nie wiedziała gdzie idzie. Nogi same poniosły ją pod mieszkanie Kubiaka i Bartmana. Logicznym było, że święta spędzają z rodzinami, ale tam mogła mieć pewność, że ojciec jej nie znajdzie.
Usiadła na jednym ze schodków i dała upust swoim emocjom. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Zawsze marzyła o ojcu, który będzie normalny. Niestety życie jej nie rozpieściło pod tym względem. Z dnia na dzień utwierdzała się w przekonaniu, że mogłoby jej nie być.
- Nela?
- Michał? Co ty tu robisz? - pociągnęła nosem.
- Mieszkam - uśmiechnął się - chodź - złapał jej rękę i wprowadził do mieszkania.

W tym roku Wigilię spędzał sam. Rodzice polecieli za granice do brata, a on został w Polsce. W końcu nie opłacało mu się lecieć na dwa dni. W drugi dzień świąt miał już trening. Ociężale wchodził po schodach.
- Nela? - spojrzał na dziewczynę, siedzącą na schodach.
Bez zbędnych pytań zaprosił ją do środka. Kiedy zapalił światło w przedpokoju, dostrzegł krew na twarzy dziewczyny.
- Kto ci to zrobił? - zapytał.
- To nic takiego... - spuściła wzrok.
Bez słowa zaprowadził ją do kuchni, gdzie usiadła na krześle. On natomiast szukał w apteczce czegoś, czym mógłby przemyć ranę dziewczyny.
- Może trochę szczypać.. - uśmiechnął się przepraszająco.
- Ałłł.. - syknęła cicho.
- Powiesz mi w końcu co się stało?
- A masz coś mocniejszego?
- Coś się znajdzie - puścił jej oczko.
Przykleił plaster w odpowiednim miejscu i pociągnął Nelę do salonu.
Nalał do kieliszków wina i usiadł obok dziewczyny.
- Powiesz mi w końcu co się stało?
- Ojciec - wzruszyła ramionami.
- On cię tak urządził? - nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- Ta, zaraz po tym jak nazwał mnie małą kurwą - upiła łyk wina.
- Nigdy bym nie pomyślał, że prezes..
- Ja wręcz przeciwnie. Nie raz już od niego oberwałam. Przyprowadził tą pustą lalę i myśli, że zastąpi mi mamę - do jej oczu napłynęły łzy.
- Spokojnie - pozwolił jej wtulić się w swój tors - u mnie ci nic nie grozi.
- Popełniła samobójstwo przez niego.. - pociągnęła nosem - przez jego pieprzoną zazdrość.
- No już, już - ucałował czubek jej głowy - obiecasz mi coś?
- Zależy o co chodzi - spojrzała mu w oczy.
- Obiecaj mi, że nigdy więcej nie spotkasz się z żadnym obleśnym gachem..
- Michał..
- Nela - uniósł do góry brwi - dlaczego to robisz?
- To chyba moja sprawa..
- Chcę ci pomóc.
- Mi się nie da pomóc - wytarła mokre policzki.

Pomóc? Przecież ona nie potrzebuje pomocy. Nela Grodecka jest samowystarczalna.
- Nela - westchnął po raz kolejny.
- No co znowu?
- Dlaczego to robisz?
- Ojciec nie daje mi kasy, a mam swoje potrzeby.
- Nie łatwiej było z nim porozmawiać?
- Michał proszę cię. Nie wtrącaj się w moje życie.
- Nie potępiam cię za to co robisz, choć nie ukrywam, że nie pochwalę cię za to. Chcę, żebyś z tym skończyła.
- Już mówiłam, że nie potrzebuję pomocy.
- Samo przyjście tutaj jest wołaniem o pomoc, wiesz?
Zagiął ją. Nie spodziewała się, że Michał będzie czytał z niej jak z otwartej księgi. Westchnęła ciężko i spojrzała mu w oczy. Złamała się. Postanowiła opowiedzieć mu o wszystkim.
- Masz więcej wina? Wydaje mi się, że jedna butelka może nie wystarczyć..

Jako, że znalazłam chwilę wolnego 
postanowiłam coś tu w końcu dodać..
Fakt faktem rozdział denny, 
za o Was bardzo przepraszam.
Tak z opóźnieniem.. 
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :D